Pamiętnik Kościoła i Klasztoru Bernardynów w Leżajsku Cz. I

Pamiętnik Kościoła i Klasztoru OO. Bernardynów w Leżajsku zostały napisane przez o. Czesława Bogdalskiego w 1928 roku. To cenne świadectwo i ogrom pracy kronikarskiej i redaktorskiej. Pisane piękną, dawną polszczyzną, urzekają do dziś. Czytanie ich nie tylko przybliża losy naszego sanktuarium, ale wciąga i staje się niezwykłą opowieścią. Zapraszamy Was do lektury Leżajskich Pamiętników. Będziemy je publikować w częściach, z zachowanie oryginalnego zapisu. Ufamy, że będzie to dla Was niezwykle cenne przybliżenie historii i duchowości miejsca, które dla nas wszystkich jest dziś tak bliskie.

 

Pamiętnik Kościoła i Klasztoru
OO. Bernardynów 
w Leżajsku

Pamiętnik kościoła i klasztoru OO. Bernardynów w Leżajsku, poda krótko zebrane dzieje tego dziś szeroko znanego miejsca, które przed trzema wiekami Najśw. Marja Panna swem trzykrotnem zjawieniem się w borze leżajskim, mocno rozsławiła i za jedną ze stolic swej chwały na ziemi, polskiej obrała. Wspomnienia te przedstawią kolejny rozwój i rozgłos tego miejsca, — opiszą powstanie cudownego obrazu, — potrącą o przeszkody w budowie kościoła, dadzą dokładny opis. leżajskiej świątyni i jej skarbów zabytkowych, — wreszcie w sposób kronikarski streszczą szereg główniejszych, pomyślnych i mniej pomyślnych wydarzeń tego miejsca, aż po dni nasze. Będzie to więc wiązanka wspomnień z Leżajska… sądzę…, że wcale ciekawa, może nawet zajmująca, boć przecie…

L e ż a j s k ! to istna skarbnica przepięknych pamiątek, to źródło błogich sercu uczuć, wiodących do moralnego odrodzenia tych, którzy mieli to szczęście zwiedzenia tego sanktuarjum narodowego.

Leżajsk! to ów przemiły zakątek ojczysty, do którego przywarło tyle cudnych legend i powieści. Tutaj to od trzech z górą stuleci, — tęsknota serc smutnych i zawiedzionych nadzieji, albo pragnienie uzyskania pociechy, — a także serdeczna wdzięczność za uzyskane dobra… wiodła i wiedzie ogromne tłumy ludzkie do Najświętszej Panny, słynnej łaskami w Jej ukoronowanym leżajskim obrazie.Leżajsk! to wreszcie jeden z najwspanialszych tronów, jakie sobie Marja Królowa Korony Polskiej na tej ziemi naszej założyła, — to obok Jasnej Góry, Ostrej Bramy i Kalwarji Zebrzydowskiej, najbardziej obfite złoże Jej łask, darów i niepoliczonych cudów świadczonych narodowi naszemu. Ożyjcie więc dla nas pamiątki z Leżajska i skrzepcie zwątlałe serca!

Pisałem w grudniu 1928 r.

PIERWSZE ZDARZENIA

Aż do połowy niemal XVI stulecia był Leżajsk miejscowością nieznaczną i mało znaną. Z minionej przeszłości wiedziano o nim tylko tyle, że w tem miejscu, gdzie się obecnie znachodzi wioska zwana: Staromieście, istniała niegdyś, (prawie nad brzegiem Sanu, rozłożona osada: Lyazaysko. Osadę tę pragnął król Władysław Jagiełło podźwignąć, i w tym celu wydał w 1397 r. przywilej, a w nim tak się wyraża: „pragnąc pożytki nasze i państwa naszego przez osadzenie miast i wsi pomnażać, i toż państwo przez karczowanie lasów i zarośli do urodzajnego przywieść stanu, postanowiliśmy wieś naszą Lezensko przeistoczyć na miasto, z nadaniem mu nazwy Królowomiesto“.

Na lokację tego nowego miasta przeznaczył król przestrzeń jednomilową po obu brzegach Sanu, pozwolił takową z lasów oczyścić i na karczunku utworzyć 130 łanów, z czego ośm miało przypaść kościołowi. Prócz tego utworzył wójtostwo, obdarzył je dochodami z czynszów, kar zasądzonych, z jatek i t. d., a osadników w tem nowem mieście uwolnił od podatków, czynszów, podwód, posyłek konnych, robót, i powinności dworskich na przeciąg lat 14, a względnie 20. Mimo jednak tej hojności monarszej niewiele się miejscowość podniosła, a nawet nowa nazwa: Królowomiesto przyjąć się nie chciała. Ludność po dawnemu nazywała nowe miasto: Lyazayskiem lub Lężeńskiem.

Powodem tego zastoju były często pod owe czasy napady tatarskie, które miastu nowemu niosły ruinę i spustoszenie. Pomimo więc, że w r. 1494 król Jan Olbracht dawne przywileje zatwierdził, a nawet nowe dodał, przyczem miastu przywrócił starodawną nazwę: Lyazaysko, miejscowość ta smutny wiodła żywot. W roku 1500 znów przez Tatarów złupione zostało, a w następnych latach również tych okropnych doznawało ciosów. Jak srogiemi one były świadczy przywilej królewski Zygmunta I z roku 1524 tej osnowy: „gdy przed kilku miesiącami zniszczyli Tatarzy i w perzynę obrócili Lyezensko, o czem naocznieśmy się przekonali, przybywszy z wojskiem w celu wypłoszenia nieprzyjaciół z ziem ruskich, powzięliśmy zarazem wiadomość, że opodal stąd, znajduje się miejsce wałami i błotami od samej natury obronne, i małym nakładem mogące być umocnione, przeto przeznaczamy je na założenie i przeniesienie tamże miasta, które odtąd i na przyszłość ma się nazywać Sigismundi Lyezensko “ t.j. Leżajsk Zygmuntowski. (Baliński i Lipiński: Starożytna Polska, t. II, str. 669)

Istotnie szczęśliwą miał myśl Zygmunt I z przeniesieniem miasta na nową siedzibę, gdyż odtąd zaczął się Leżajsk zaludniać, zabudowywać, zakwitły rzemiosła i handel, a przy mnogich przywilejach królewskich i przy prawie niemieckiem, na którem to odnowione miasto osadzonem zostało, zjawił się zwolna dobrobyt
i zadowolenie mieszkańców. Do rozwoju miasta przyczyniło się także i to, że ta stara królewszczyzna zorganizowaną została jako: „starostwo leżajskie” do którego należał Leżajsk wraz z całą okolicą, co miejscowości tej zabezpieczało więcej pokoju i bezpieczeństwa. W r. 1534 otrzymała królowa Bona pozwolenie na wykupienie będącego w chwilowym zastawie Leżajska, i odtąd trzymała to starostwo w dożywociu. Duchowne kierownictwo nad parafją leżajską sprawowali oo. Bożogrobcy czyli tak zwani: Miechowici.

Takim był stan Leżajska w czasach, gdy się opowiadanie nasze zaczyna. Miasto było ciche, spokojne, dość zamożne, a po wygaśnięciu dożywocia królowej Bony, dostało się z czasem starostwo Leżajskie w posiadanie potężnego rodu Opalińskich. Do ich imienia przylgnąć miała na zawsze sława tego miejsca. Zanim jednak wskażę na zasługi rodu Opalińskich, wprzód winienem ze skarbca wspomnień leżajskich wydobyć te, które się stały niejako źródłem i wywierzyskiem wszystkich następnych wydarzeń.

Było to w roku 1560. W Leżajsku żył podówczas niejaki Rychta młynarz, który do wielkiego boru dębowego, rosnącego na piaskach za miastem, zachodził niekiedy, szukając tam odpowiedniego materjału do naprawy swego młyna. Dnia pewnego wrócił z lasu, ale jakiś strwożony, czy też mocno wzruszony. Sąsiadom, którzy go o powód tego wzruszenia pytali, odpowiedział, że właśnie wraca
z lasu, gdzie mu się na pagórku tam będącym objawiła Najświętsza Marja Panna. Widzenie to przejęło go trwogą, i nie wiedział jak je sobie wytłumaczyć, tembardziej, że Matka Najświętsza nie przemówiła doń wcale. Po dłuższej rozwadze przyszedł do przekonania, że miejsce to musi być zapewne miłem Panu Bogu, skoro dozwolił Najświętszej Pannie tu się objawić, — i któż wie? — może właśnie na tem miejscu zechce Pan Bóg swe łaski przez ręce Marji rozdzielać! — Sąsiedzi wysłuchali tej opowieści spokojnie, pogadali o tem trochę i wkrótce przestali się nią zajmować, zapomniawszy o niej zupełnie.